Noclegi W Augustowie Blisko Jezioro Jeziorak

Noclegi W Augustowie Blisko Jezioro Jeziorak

Wypada azeem matkę nie jest także warstwie jeszcze fajniej bohater Rosjanie poprosili, by nauczyć ich nowego sowieckiego hymnu „Sojuz nienaruszymyj Było im trochę głupioego powodu, ale podobno nowe wydanie nie dotarło jeszcze do Kazachstanu. natomiast podłapaliśmy jeadia-kołchoźnika, czyliłośnika. Występ nauczycieli niezbyt się udałrakcie wybuchła awantura, gdy podpity artysta omal nie stłukł stojącej stole lampy. Właścicielka lampy wpadła scenę klnąc soczyście, alefekcie wszystko skończyło się błagopołuczno. Czekaliśmyiecierpliwością dokumentyo czekanie dłużyło się niemiłosiernie. Wreszcie początku marca zostaliśmy wezwani do kantoryopiero miejscu dowiedzieliśmy się, że otrzymamy tzw. zaświadczenie repatriacyjne. Po raz drugi kazano przynieść dokumenty polskie lub sowieckie. już żadnego dokumentu nie miałam; nie byłam również wpisana do udostowienienia mamy, kiedy ono było wydawane, miałam już 17 latowinnam była wyrobić swojeo nie wchodziłoachubę, albowiemym czasie ukrywałam się. Zamknięty krąg. Włos jeżył się głowie, kiedy nachodziła mnie myśl, że mogę zostaćazachstanieo tego sama. Poszliśmy całą rodziną do kantory, gdzie funkcjonariusz NKWD, Kazach, wydawał zaświadczenia repatriacyjne, marudząc przy tym nielitościwie. Wreszcie padło nasze nazwisko, podchodzimy do stołu, mama pokazuje zaświadczenie, którym figuruje młodszy brat Walekiostra Władza sprawdza skrupulatnieydaje tak długo oczekiwany dokument. Mnie nie idzie tak gładko żadnego dokumentu nie posiadam, więc nie wiadomo, kto jestemzego tutaj szukam. Mama próbuje tłumaczyć próżnonowu nawiedza mnie zbawienna myśl, mam przy sobie legitymacje Związku Patriotów Polskich, która już raz mnie uratowała. Podaję ją Kazachowi, który ogląda ją trzymając do góry nogami. Wreszcie spogląda okładkę, zauważa, że ptica nie pasuje, odwraca, spogląda jeszcze razówi ładno. Bardzo wątpię, czy cokolwiek przeczytał, gdyż legitymacja byłaęzyku polskim. Upragniony dokument otrzymałamwiat zawirowałrażenia. Mamy już zgodę wyjazd, ale siedzimyołchozie, gdyż nasza pora jeszcze nie nadeszła. Najpierw wyjeżdżają ci, którzy mieszkają bliżej Pietropawłowska, mamy do niego ponad 200 km. Nie również samochodów wojskowe już odjechały, kołchozowych jest znikoma ilość; przeznaczone głównie do transportu zboża Polaków zabierają jako dodatkowy bagaż. pracuję nadalagot-zierno” szuflując pszenicęiejsca miejsce, żeby nie spleśniałaiedzielewięta nie wychodzimy do pracy władza to toleruje. Doszły słuchy, że kierowcy żądają samogonki, inaczej utrudniają podróż różne sposoby. Kupić jej nie gdzie, trzeba wypędzić swojej. Wybór, jak zwykle, pada nie, mam zaopatrzyć nasiotkę. Procedurę już znałam, sprzęt, bardzo prymitywny, pożyczyłam od Bieregowychabrałam się do dzieła. Oficjalnie istniał zakaz pędzenia, nieoficjalnie kotłował, kto tylko chciałmiał. Ustaliliśmy, że nie będziemy robić tegoomu, leczaroślach naprzeciw ziemianki ciotki. Walekienkiem Tychanowiczem zawieźli sprzęt, rozczyn, naczynie, suche drzewo, zrobili paleniskoako gorzelnik zostałam sama, abyazie jakiejś wpadki chłopcy nie bylio zamieszani. Wszystko szło pełną parą, gdy drodze przy płocie ciotki zatrzymała się linijka predsiedatiela Lipkiakiegoś pełnomocnikaietropawłowska. Lipki nie obawiałam się, dostanie swoja porcjęak, ale ten drugi diabli wiedzą, kto onak jest nastawiony do tego procederu. Wszystkie naczynia były już napełnione, należało je odnieśćziąć świeże. Ale jak? Półlitrowy kubeczek pod rurką już się przelewa ziemięak temu zaradzić? Aha, upiję jeden haustanim kubek ponownie się napełni, niepożądani goście odjadą. Niestety, naczalstwo odjechało dopiero po trzecim hauściea widziałam już nie jedenwa pełne kubki. Zgarnęłam napełnione naczynia, doszłam szczęśliwie do ciotkitojącrzwiach powiedziałam: bierzcie te pełne naczyniaam lecieci. Ciotka spojrzała mnie piorunującym wzrokiem„Felka obac, pijana Nie mogłam zaprzeczyćłumaczyć się po prostu się nie chciało. Mama położyła mnie spać, przy pomocy chłopców skończyła pędzenieszystko zakończyło się pomyślnie. Tylko skutki tego odczułam nazajutrzostaci bólu głowy. Chłopcy śmiali się, abym zrobiła poprawiny, to przejdziea przyrzekłam sobie, że to pierwszystatni razłowa dotrzymałam. samo wspomnienie samogonuoniaku do dzisiaj mnie strząsa. Muszę dodać, swoje usprawiedliwienie, że dzięki temu alkoholowi zdążyliśmy załapać się kilka godzin przed odjazdem transportu. kolejny trzeba byłoby czekaćubygodnie pod gołym niebembozie za drutami. Oprócz alkoholu trzeba było zadbaćapas sucharów, aby wytrzymaćodróży. Wiemyoświadczenia, że „sojuszników” nie mamy co liczyć. Oni sami, gdyby nie amerykańskie konserwy, Przemianowane świńską tuszonkę, zginęlibyłodu, szczególnie „bojcy Matki coś wyczarowująarobionej przez nas pszenicy, którą przewodniczący pozwolił zemlećłynie. młodzieżolne od pracy dni odwiedzamy Polakówąsiednich kołchozach. Kilka razy jedziemy do odległej km Nieżdanowki, gdzie mieszkają Augustowiacy: rodzina Langów rodzina Złotkowskich Po ojcach tych rodzin, policjantach aresztowanych940, słuch zaginął. Oprócz nich chybaawnego Polesia pochodzi rodzina Winczów: matka, dorosły syn Wacekórka Marysia oraz rodzeństwo Trukszynów: matka zmarła Syberii, syn Piotrek siedziałiezieniu Nieżdanowce mieszkała córkałodszym bratem. Przed naszym odjazdem Piotrek, zwolnionyięzienia, wrócił do rodzeństwa. Sądzony był za konia, który padł ciągnąc zaprzęg. Winą obarczono wozaka, choć wiadomym było, że koń chorował. Gdyby to człowiek padł, nawet piesulawą nogą by nie zaszczekał.