I przemilczanych powodu misje poboczne śniadanie popija domu upierdliwą ostatni położyć się za piecemoszła po mamę. Po godzinie już witałyśmy się ze łzamiczachpowiadałyśmy nasze przeżycia. Natychmiast pochwaliłam się że mam taki zapas zbożae maja zabierać się ze mną. Ponieważ trwały jeszcze roztopyiektóre odcinki drogi były trudne do przebycia ustaliłyśmy, że przenosimy odłożymy do połowy maja. Prawie do świtu rozmawiałyśmy wszystkie trzy ze sobą. Wreszcie mama zabrała się do siebie, natomiast do Korniejewki, jako że ten odcinek drogi był dla mnie niebezpiecznyhciałam przebyć go bardzo ranoorniejewce odwiedziłam rodzinę Matczakówugustowaa. Pani Matczakowa użaliła się nade mną, dała trochę zjeść, namówiła abym zdrzemnęła się po nieprzespanej nocy, za co byłam im wszystkim bardzo wdzięcznaamtych warunkach podanie bliźniemu kawałka chleba, lepioszki talerza zupy znaczyło odjęcie tego pokarmu od ust sobieajbliższym. To nie była taka prosta sprawaednak Polacy wspomagali się nawzajem. Wypoczęta, dobrej myśli postanowiłam iść dalej aby zdążyć za dnia do Wołoszeńki, gdzie miałam przenocować. Wyszedłszyieszkania zauważyłam tzw„płoszczadi sporo ciężarówekbok kierowcówojskowych ubraniach. Przechodząc obok nich usłyszałam, że coś mówiąuchorabowce, podeszłamapytałam czy może mają myśl Suchorabowkęktiaborskim rejonie. Potwierdzili, że takatychmiast padło pytanie czy wiem gdzie to jest. Odpowiedziałam, że takłaśnie idę do tej miejscowości. Zdziwili się, że idę pieszo, zaproponowali abym pojechałaimi jako przewodnik. Ucieszyła mnie niezmiernie propozycja, lecz nie okazałam tego po sobie. Muszę przyznać, że miałam opory. Żołnierzerontu, diabli wiedzą kto onia 18-letnia dziewczyna mam wybrać sięimi po stepowych bezdrożach ponad 130 kmuchu dziękowałam Bogu za tą niespodziewaną okazjęierzyłam, że nic się nie stanie. Zaprosił mnie do kabiny starszy człowiekyglądu raczej dobrodusznyojechaliśmy jako pierwsia nami jeszcze sześć ciężarówek. Kierowca rozglądał się dobre, powiedział że są cofnięcirzyfrontowej strefy, będą wywozić zboże do elewatorów przy stacji kolejowejijałacha nadzieję, że szybko do niej wróci. Oni wszyscy są rekonwalescencji po lekkich ranach. nie byłam aż tak wylewna odpowiadając jego pytania ktoo. Prawda, że trochę pobłądziliśmy, gdyż pojechaliśmy od Nowo-Pokrowki inną drogą, ale dotarliśmy szczęśliwie do celuzasie podróży nasunęła się myśl, że może uda się przetransportowaćimi rodzinę. Zapytałam nieśmiało kierowcę, czy ewentualnie byłaby taka możliwość, już jesteśmy zdecydowani przewozić swój dobytek tieleszką Pierwsze pytanie kierowcy brzmiałoamogonas jest? Odpowiedziałam, że jeśli zajdzie potrzeba to znajdzie się. Zaczęłam kuć żelazo póki gorące czyli ustalać konkretny termin naszej przeprowadzki. Kierowca był chętny chociażby jutro, ale musiałam rozejrzeć się po wiosce za samogonemrochę przygotować się. Wpadłam do ciotki opowiadającadością jaka doskonała okazja trafia się. Pawcia doradziła gdzie będę mogła pożyczyć samogonuddam wówczas kiedy wypędzę swojegoupnie nie było mowy gdyż nikt nie pędził sprzedaż, ewentualną wymianę takierowcą spotkałam się placu przy magazynie gdzie nasze polskie dziewczyny ładowały zboże ciężarówki. Uzgodniliśmy terminaja. Pojechałam znowu do Nowo-Uzienki ale już tym razem ciężarówką. jednak nie wysiadłam, pokazałam jedynie kierowcy gdzie to jestmówiłam sięim, że spotkamy sięowo-Akimowce wsi oddalonej od naszejm. mieszkałyolskie rodzinyugustowa. Budzińska, żona policjantaynami: Mietkiem, Edkiem, Zbyszkiemórkami Zosiąalinąym czasie Mietek byłrmii Andersa Edekrmii Kościuszkowskiej oraz Kuryłowaórkami: Walą, Krysią, Hankąeginą Bałam się pokazaćaszym kołchozie, aby za swoje „przestępstwa” nie wylądować gdzieś białych niedźwiedziach, jak określano sowieckie łagryięzienia. Zawitałam do Kuryłówpowiedziałam im coak. Wala natychmiast poszła do mojej rodziny powiedzieć, aby pakowali sięyglądali ciężarówki. Wcześniej Kuryłowie wyrazili chęć zabrania sięami, lecz trzeba to było uzgodnićierowcąej sytuacji Krysiaa poszłyśmytronę Bogodachowki czatować ciężarówkę. Spotkałyśmy jąołudnie. Kierowca zdziwił się, że tak daleko wyszłyśmy naprzeciwiedy wyłuszczyłyśmy mu prośbę, zgodził się zabrać rodzinę Kuryłówak się stało. Podjechaliśmy pod ziemiankę; ładowanie było króciutkie, Kuryłowie już prawie nic nie mieli. Jeszcze wcześniejzasie podróży, opowiedziałam kierowcy zmyśloną historię, dlaczego nie mogę pokazać sięiosce. Siebie wybieliłam ponad śnieg, zaś przewodniczącego Bykowa nawieszałam tyle ”psówotów że kierowca obiecał go obićazie spotkania. Miałbynie chłop litr wódki. szczęście Bykow się nie zjawił, załadowaliśmy się szybciutko, mama zamknęła ziemiankę kłódkę, poprosiła sąsiadkę Dorn Paulinę, by miała nią baczeniaez żalu pojechaliśmyowe miejsce starej niedoli. Kierowca ostrzegł nas, aby po drodzeasnowcu, gdzie jest punkt kontrolny, położyć się dnie