Tapetę rzeczywiste pewnej ( sprzeczności składa się broni humor serii nieudanych Arkonów, uderzającym celu energicznietojący pomiędzy nami stolik. Nie jest pewne, czy stolik przeżył regularne wizyty Arkonów. Tak czy inaczej, wkrótce postanowiliśmy znaleźć inną kwaterę, jako iż regularne spotkaniaiewielkim mieszkaniu nie były chyba najlepszym rozwiązaniem ani dla gospodarza, ani dla samej Arkonii. Po wyprowadzcel. Oboźnej, kwatera mieściła się przez pewien czasieszkaniu przy ul. Chocimskiej, które udostępnił namle mnie pamięć nie zawodzi fil. Ignacy Wilski. Mieszkanierzeciwieństwie do poprzedniego nie było zamieszkałe, tak więc mogliśmy spokojnie urzędować. Brak stałego lokatora miał jednak również pewne wady pewnego wieczoru kolega mający jedyny komplet kluczy poważnie się spóźniłwatera rozpoczęła sięamochodzie fil. Łukasza Szumowskiegotórym urzędowałoewnym momencie coś koło ośmiu kolegów. kwaterze przy ul. Chocimskiej zaczęły się też pierwsze znane problemyąsiadami. Pewnego wieczoru długo błąkałem się po klatce schodowej, bezskutecznie usiłując sobie przypomnieć numer mieszkania lub chociaż piętro, którym mieściła się kwateraewnym momencie przyłapał mnie jakiś starszy jegomość, który zaczął mnie szczegółowo indagowaćokądo kogoo co? Po moich dość niejasnych wyjaśnieniach dotyczących korporacji, Arkonii, filistrów, cyrkliiramidy, jegomość niechybnie doszedł do wniosku, że jestem włamywaczem, czego zresztą nie omieszkał oświadczyćzasem opuściliśmy ul. Chocimskądzieś początku drugiego semestru roku 1995 zaczęliśmy się regularnie spotykaćiedzibie Związku Łowieckiego, przy Nowym Świecie, gdzie już wcześniej odbywały się niektóre spotkania arkońskie, takie jak Ostatki czy Wieczornica. Związek Łowiecki miał liczne zaletyilka wad. Była sporych rozmiarów sala, biblioteka ogromna głowa łosia wisząca obok wejścia, dziedzińcu rzeźba przedstawiająca jednegoierwszych wiceprezesów itp. Niestety, tej wspaniałej kwaterze mieliśmy współlokatorówokładnie mówiąc głównych lokatorów, czyli członków wspomnianego już Polskiego Związku Łowieckiego. Teoretycznie, mogliśmy korzystaćali dwa razyygodniu od godz. 19. Bywało jednak, że zebrania PZŁ przeciągały sięy zostawaliśmyrzenośni zimieosłownie lodzie. Pamiętam, żearcu 1996aprosiliśmy spotkanie otwarte jakiegoś szacownego prelegenta ojca czy też promotora któregośolegów. Niestety9, kiedy miał się rozpocząć wykład, łowcyajlepsze deliberowali nad przyszłością polskiego myślistwa. Musieliśmy więciepyszną miną przeprosić prelegentaaproszonych gościami poszliśmy do knajpy. Kiedy wróciliśmy koło 21, myśliwi szczęście wyczerpali już porządek obrad, więc mogliśmy zakończyć spotkanie kwaterze. Podczas jednejych przymusowych wędrówek po mieście, gdy wobec zebrania Związku Łowieckiego szukaliśmy jakiejś alternatywnej kwatery, trafiliśmy do kawiarni Nowy Świat. Szatniarz nieco się zdziwił, gdy zobaczył grupę 15 młodych ludzi wchodzących do lokalu. Zapytał jednak pół żartemaństwo co? Młodzież od Kwaśniewskiego? Fil. Maciej Stanecki to wskazując gwiazdę deklu odpowiedział bez namysłu: Tak, takozraela! Obsługa Nowego Światu już nas więcej nie niepokoiła. Jeden kolegów usłyszał jednak korytarzu rozmowę dwu kelnerek: Mów co chcesz, ale się założę, że tacy to mają pod kurtkami kije bejsbolowe. Mówiącaszych kolejnych kwaterach, nie sposób pominąć gościnne domy fil.fil. Rafała Kozłowskiego oraz Witolda Wilińskiegotórych odbywały się co jakiś czas spotkania arkońskie, gdy siedziba Związku Łowieckiego była zajęta. Chyba jednymych spotkań, będąc już młodym fuksem, dowiedziałem sięielkiej nowinie Arkonia będzie miała własną, prawdziwą kwaterę! Filistrzy warszawskich korporacji wynajęli podziemia przy ul. Górnośląskiej, gdzie miały odtąd urzędować Arkonia oraz Respublicaquilonia. Tak otoecie 1996rzeprowadziliśmy się Powiśle. Kwatera przy ul. Górnośląskiej nie była zbyt reprezentacyjna. Stare Powiśle zamieszkałe przez ostatnich przedstawicieli przedwojennej warsiawki, wąska brama, brudna klatka schodowa, wreszcie długi korytarz prowadzący do naszej części podziemi wielu mogły odstraszyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że byliśmy wreszcieiebie. Po raz pierwszy mogliśmy przyjść kwateręyjśćiej, kiedy chcieliśmy, spędzić noc, zorganizować Koło, knajpę, fuksówkę, posiedzenie prezydiumie byliśmy od nikogo zależni. Przed oficjalnym otwarciem kwaterę trzeba było jeszcze wyremontować. Postanowiliśmy dokonać tego sami, pod kierownictwem fil. Kozłowskiego, który pełniłoku 1996 funkcję wiceprezesa wewnętrznego. Remont dostarczył wiele radości, tym bardziej że pierwsze prace prowadziliśmy przy świecach obserwującaciekawieniem kilku kolegów, którzy mimo bojowych warunków postanowili przyjść nową kwateręarniturach. Pod koniec roku, pierwszą część remontu mieliśmy za sobąrudniu 1996rzy ul. Górnośląskiej odbyła się Rybka. Pół roku później, po zakończeniu prac, po dorocznej mszy komerszowejrzecią sobotę maja, miało miejsce poświęcenie kwaterytórym wzięła udział cała Rodzina Arkońska, filistrzy Polonii, Welecjiagiellonii oraz przedstawiciele warszawskich korporacji. ul. Górnośląskiej sąsiadowaliśmyespublikanami Aquilonami orazokalnymi mieszkańcamiymi pierwszymi spotykaliśmy się regularnie, co pozwoliło zacieśnienie więzów międzykorporacyjnych. Ci drudzy również chcieli nas poznać kiedyś nawet włamali się kwaterę licząc zapewne obfite łupy. Wynieśli szczęście tylko napoczętą skrzynkę piwa, zaś mogliśmy przez następne lata pokazywać zdumionym gościom zamurowaną już dziuręcianie, przez którą dostali się nasi sąsiedzi. Nowa kwatera nie była duża Miała za to swoisty urok, którego jednymlementów, poza sąsiadami, była kanalizacja, która często dawałaobie znać. Przede wszystkim, wiedzieliśmy dość dokładnie jaki jest poziom Wisły, gdyż docierała co jakiś czas aż do podziemi przy ul. Górnośląskiej. Ponadto, kwaterze regularnie dało się słyszeć charakterystyczne odgłosy docierająceur, co poważnie utrudniało zachowanie powagi podczas obrad Koła czy podczas spotkań naukowych. Tych ostatnich odbyło się przez cztery lata ul. Górnośląskiej sporo. Warto przypomnieć, że gościliśmy wówczasaszych progachn. prof. Adama Strzemboszarezesa Sądu Najwyższego, czy też Rafała Ziemkiewicza publicystęarazem pisarza science-fiction. Nie zmieniało to jednak faktu, że niektóre spotkania wciąż trzeba było organizować poza kwaterą. Spotkania otwarte odbywały się początkowowiązku Łowieckim, następnielubie Inteligencji Katolickiej przy ul. Kopernika orazuli Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Karowej. Przez rok, dzięki fil. Ferdynandowi Ruszczycowi, raziesiącu mogliśmy korzystaćali kinowej mieszczącej sięodziemiach Muzeum Narodowego. Komersze dzięki pomocy fil. Kazimierza