Powrócić jednak tym wychodzą kolejne intencje zrodzone 2 dużym krajów opisuję jesteśmy rodzeństwem wojującym, od czasu do czasu nawet wszyscy ze wszystkimi. Muszę stwierdzić, że nas najlepiej jednoczyła większa lub mniejsza krzywda wyrządzona któremuśaszczególnie przez kogośoza,klanu Biada takiemu śmiałkowi. Do domu wpadaliśmy jedno po drugim zziajani, zmęczeni, zakurzeni, brudni, ale szczęśliwiieszkaniu,urzędowała” nasza kochana cioteczka Jula, zwijając się koło obiadu. Od Niej dowiedzieliśmy się, że Tato zmobilizował kilka dziewcząt sąsiedzkichopią kartofle wydzierżawionej działce za,Gięsiarnikiem” obok sadu Topolskich. Cioteczka nie zdążyła się nami nacieszyć, wyściskaćuż pędziliśmy złamanie karku, przez cegielnię Autera prosto działkęaleka zobaczyliśmy kopaczki ubrane prawie plażowo, boseołymi głowami Były to dziewczynyąsiedztwa: Janka Mroziewskich, Mioduszewska, Janka Osewskich Tofilów, Melcia Malinowskich Jadziaalentyna Kotarskieato nasz jako ten od bardziej ciężkich zadań. Wpadliśmy między nich niczym burzarobiło się niezłe zamieszanie. Tato nie mógł wydobyćiebie głosu, tylko łzy ciekły Jemu po policzkach. Przytulał nas do siebie końcu wykrztusiłdzie reszta? Opowiedzieliśmy szybko, coak. Tato ogłosił koniec roboty dziśoszliśmy całą ferajną do domu. już zbiegli się sąsiedzi, nasza cioteczka Stefka, bez przerwy ktośoś pytała ten galimatias nadjechała reszta rodziny. Nie pamiętam dokładnie, co się wówczas działo, gdyż byłam zbyt zmęczonayczerpana. Kiedy wreszcie wymycirzebranizystą bieliznę, nakarmieni padliśmy swoje posłania, myśleliśmy, że jesteśmyiebie. Odpadłyas wszelkie troski, zmartwienia, niepewność, strach. Nie wiedzieliśmy wówczas, że nie długo, że twarda rzeczywistość szybko sprowadzi nas ziemięawet wtłoczy samo dno piekła, sowieckiego piekła. Nazajutrz dowiedzieliśmy się, że Augustów mało ucierpiał od nalotów, że ogół było cichopokojnie, że Niemcy pokazali sięość nietypowy sposób. Jakaś szpica motocyklach przeleciała przez miastoo wszystko. Bieda zaczęła się dopiero teraz, po wkroczeniu sowietów, głowy podnoszą pijacy, analfabeciydzi, że już są denuncjacje przez tychżeierwsze aresztowania. Tato był już również wzywanyrzesłuchiwanyprawie policyjnej broni, ale odpowiedział, że została ponoć wywieziona do Grodna, Tato natomiast cały czas byługustowieilnował,dobytku” policyjnego posterunku danej chwili pilnuje własnego mieszkaniazeka rodzinę, która przepadła gdzieś bez wieściojennej zawierusze. razie dano mu spokój, ale wszelki wypadek nasza cioteczka Jula wynalazła strychu pamiątkową szablę Taty, nadaną Mu za wzorową służbę granicy polsko-litewskiejla wszystkiego zakopała ją gdzieśgrodzie tak, że nigdy nikt już jej nie odnalazł. Największe straty poniosło stado gęsizterdziestu sztuk zostały jedynie dwie gąskirowodyr stada-Deduśpowiadania ciotki wynikało, że połowę zjedli polscy żołnierze, którzy przez spory okres czasu nie mieli zaprowiantowania, resztę przygodni konsumenci. Mama się zupełnie tym nie zmartwiłaręcz ucieszyła ją wiadomość, że przynajmniej żołnierze skorzystali. Rzeź wśród stada dla tychże rozpoczęła mama jeszcze przed naszą ewakuacją. Sąsiadki, ciotki ubolewały nad taką stratą, ale Mama skomentowała to jednym zdaniem, że już Jej było widzieć większe stratyoudziach. Gęsia matka jeszcze nie zginęła, toęsi będą. Zaczęło się niby to normalne życie, jakie wówczas było nas stać. Tato jako dobry, solidny cieśla pracy miałród wsiolników przy budowie budynków gospodarczychawet domów. Nas czworo, tzn. Antek, Walek, Niutkaa poszliśmy do szkoły, już zresztą zreformowanej po sowiecku. Anteka, uczniowie VII klasy musieliśmy,zasuwać” aż do gimnazjum, czylimedną stronę. Szwagier pracował jako cieśla, siostra doglądała dziecka, które po powrocie zaczęło chorować, Mama krzątała się po mieszkaniu obejściu. Rodzice sprzedali koniaaprzęgiematychmiast kupili krowęrzy prosiaczkiklepach robiły się, co raz większe pustki. Sklepikarze, przeważnie Żydzi, którzy tak hojnie obdarowywali sowietów, szybko zorientowali się, że to dla nich żaden biznesatychmiast zmienili politykę. półkach zostały jedynie towary mało chodliwe. Żywność, zapałki, nafta zniknęły ze sklepów oficjalnej sprzedaży. Poupychane gdzieś po schowkach można było kupić jedynie po cichu. Sowieci kupowali wszystko, co tylko im wpadłoczyoużych ilościachzw. kooperatywach, czyli sklepach państwowych, stałym towarem były najróżniejsze, metalowe znaczki. Gwiazd głowy rewolucjonistówziałaczy komunistycznych było chociaż kilogramy. Przywożono raz dziennie chleb, po który już od trzeciej nad ranem ustawiała się kolejkatóry znikał momentalnie, podczas gdy przed sklepem rozgrywały się dantejskie sceny. chodziliśmy po dwojeaką kolejkęewnego razu przydarzyło się zemdleć. Ocknęłam sięklepie podłodzeochenkiem chleba kolanach. Jacyś mężczyźni wnieśli mnie do wnętrza, oczywiście zażądali od sprzedawczyni chleba dla mnie poza kolejnością, nawet zapłacili za niego. Kiedy doszłam do siebie, chciałam zwrócić im pieniądze, ale kategorycznie odmówili. Pomogli wydostać się ze sklepu chodnik, zapytali czy dam już sobie radęazali iść do domuhleb dla pewności schować za pazuchą. Brat Antek stałolejce przy innym sklepie, gdyż to dawało szansę, że przynajmniej jednoas dokona zakupu. Brat miałym czasie 14 lat, 12nnych artykułach nawet nie było mowy. Nasi,wyzwoliciele” aż zachłystywali się ulicachozmowach prywatnych, do których byli niezwykle chętni, wiecach, masówkach, propagandą, jakie szczęście nas spotkało, że zostaliśmy wyzwoleni polskiego, pańskiego jarzma przemocy, wyzysku itp. Pluto wszystko, co polskie, płotachcianach pojawiły się kolorowe plakaty, których sowiecki żołnierz przebijał